Ciekawe, jaki wpływ na miłosne obyczaje mają telewizyjne seriale.
To przecież ich główny temat. Ktoś kogoś kocha, ktoś kogoś nie kocha, ktoś zdradził, ktoś porzucił. Jak w życiu, wydawałoby się. Przecież one, te seriale, to samo życie ponoć. Problem w tym, że w życiu to wszystko nie jest ani tak przewidywalne, ani tak poukładane. Ludzie nie są tacy jednoznaczni, jak bohaterowie seriali, a często są sprzeczni sami w sobie. Często są jednocześnie tak i jednocześnie nie. A zależy to od pogody, od ciśnienia, od tego, co zjedli i jak trawią, od krążenia krwi i czy są wyspani, czy nie, i od przeróżnych przypadkowych i nieprzypadkowych sił, które jak wichry wieją nad nimi i przez nich. I to, co mówią, niekoniecznie znaczy to, co mówią. I jest tak, jakby w każdym człowieku w każdej chwili było jednocześnie kilku ludzi i zwierzę.
W serialu nie ma miejsca na wielość jednego człowieka, ani na rzeczy irracjonalne, nieludzkie, pozaludzkie. Wyjątkiem jest "Twin Peaks". W normalnym serialu, jeśli zakochani są sympatyczni, to miłość układa się dobrze. Jeśli ona jest sympatyczna, a on nie, to wiemy, że wcześniej czy później albo on ją porzuci, albo ona będzie nieszczęśliwa. Jeśli on jest sympatyczny, a ona nie, to wiemy, że ona go zdradzi i to będzie szok.
W serialu wszystko jest poukładane. Są ludzie porządni, nieporządni i trochę porządni. Ale wszyscy mają starannie umyte i uczesane włosy i czyste ubrania. Jest praca i czas wolny. Jest dom, rodzina i jest świat na zewnątrz. Jest dobra miłość, małżeńsko-partnerska i jest zła miłość - zdradliwa, opętana żądzą. Tak jakby wszystko było w takich ładnych pudełeczkach z nieprzenikalnymi ściankami.
W życiu to jest raczej fala, raczej rzeka, morze, ocean. Wszystko jest ze sobą wymieszane i płynne, a wszelki porządek podszyty jest żywiołem prowizorki. W dodatku zamykasz oczy i nie wiesz, czy jutro się zbudzisz, bo jest wiele przykładów, że się nie zbudzili.
W serialu nie umierają nigdy bez powodu.
Gdy próbuję sobie wyobrazić kogoś, kto miłosne obyczaje serialowe przenosi do życia, widzę neurotyka, który wszystko musi mieć jednoznaczne i poukładane i niby, pozornie, wszystko jest ok, dopóki nie widzimy, jak się kaleczy, paznokcie w nerwowo zaciśniętej pięści wbijając sobie w skórę. Bo się nie układa. Bo się nigdy nie układa. Bo się nigdy nie będzie chciało poukładać. Bo to nie jest TEGO natura, żeby się układać.
Wyobraź sobie, że grasz w tym serialu
Śni Ci się po nocach ,że jesteś postacią której nie ma.
Jak ci jest?
Jak ci jest?
Nigdy nie poznasz prawdziwej miłości
Nigdy nie zaznasz prawdziwej radości
Nigdy nie będzie tak źle i tak wesoło jak w życiu
Ale
Ja Cię proszę, ja cię błagam daj mi zagrać w tym serialu
Może spróbuję… Może się uda…
Po prostu Wejdę w rolę i wyjdę
Wejdę i wyjdę, wejdę i wyjdę..
Na krótko, na chwilę…
Na krótko, Na chwilę
Nigdy nie będzie jak w prawdziwym serialu.
Kapujesz? Nidy, nigdy… kapujesz?
A może spróbuję?
Nigdy nie będzie tak źle i tak wesoło
Nigdy nie usłyszysz słowa O miłości moja
Nikt Cię naprawdę nie pocałuje
Nikt Cię naprawdę nie dotknie
Ale
Ja Cię proszę, ja cię błagam daj mi zagrać w tym serialu
Może spróbuję…Może się uda…
Po prostu Wejdę w rolę i wyjdę
Wejdę i wyjdę, wejdę i wyjdę..
Na krótko, na chwilę…
Na krótko, Na chwilę
piosenka ze
spektaklu „I my wszyscy. Odcinek 0“ Teatru 21 (teatr dla ludzi z zespolem Downa)
Autorka: BARBARA LITYNSKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz