niedziela, 12 maja 2013

Wojna

Słowem "pokój" brzydzę się tak samo jak piekłem - mówi Tybalt, kuzyn Julii.
Dlaczego Tybalt brzydzi się piekłem? Czym się brzydzi? Czymś nieludzkim, nieboskim, złym. Pokój pochodzi od diabła - taka jest wiara Tybalta. - Bóg jest po stronie wojny.
Kojarzą się słowa Tybalta ze słynnym ewangelicznym cytatem:
"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz."

Bohaterowie Szekspira to ludzie bogaci i syci. Żyją w luskusie, dostatku i w poczuciu bezpieczeństwa, no bo któż może im zagrozić?

Obowiązkiem wykształconego człowieka było wówczas znać pisma Arystotelesa, który mówił tak:

Poczucie bezpieczeństwa to groźna choroba. Zmiękcza i psuje narody i ludzi. Bezpieczne państwo traci powściągliwość. Rozsądek nie idzie w parze z dobrobytem. Spokój, sytość i poczucie bezpieczeństwa zawsze i wszędzie kończą się upadkiem. Próżniactwo, ucieczka od trudu i od dyscypliny, przyjemność, beztroska i spokój – to dążenia ludzi, którzy marnują życie na czymś podobnym zabawie i tracą oparcie, bo nie chcą oparcia. 

Arystoteles radzi uczniowi swemu, Aleksandrowi Wielkiemu utrzymywać państwo w stanie ciągłej wojny, oczywiście najlepiej bez zniszczeń w państwie, a więc najlepiej z daleka od granic.
Również wojna między rodami Montecchich i Capulettich rozgrywa się poza granicami ich majątków. Na ulicy. Obejmuje wszystkich.
Najpierw słudzy okładają się nawzajem - to zwykła wojna, naturalna.
Potem wchodzi Benvolio, jako apostoł pokoju.
- Odstąpcie, głupcy i schowajcie miecze! - woła, kiedy sam robi dokładnie odwrotnie, bo swój miecz wyciąga. Wyciąga go po to, oczywiście, żeby walczyć o pokój.
- Przywracam tylko pokój - tłumaczy Tybaltowi.
Tybalt go wyśmiewa:
- Broń w ręku, a ty mówisz o pokoju?
Przypominają się wszystkie polityczne slogany o -przywracaniu pokoju-, który to pokój przywraca się zawsze zbrojnie. Ileż tego było w historii. Od początku świata nieustannie ktoś przywraca pokój.
Tybalt takim gadaniem pogardza. Wyciąga broń i z okrzykiem "Stawaj, ty tchórzu!" rusza do walki.
Na to wchodzi oficer.
- Chwytajcie za pałki i halabardy! Przyłożyć im zdrowo! - woła do mieszczan. Tym razem to wojna o to, aby ukarać prowadzących wojnę. Wojna zagniewanych.
Na to wchodzi stary Capuletti i stary Montecchi, którzy chwytają za broń i wyzywają się wzajem od zbirów i ramoli. A każdy z nich z żoną. A żona każdego z nich walczy ze swoim mężem.
- Laski ci raczej trzeba: ledwie chodzisz - wyśmiewa Capulettiego pani Capuletti, gdy ten woła o rapier.
- Na krok cię nie puszczę - przytrzymuje siłą pani Montecchi swojego męża.
Na to wchodzi Książę z orszakiem, który żąda od wszystkich obecnych "pod groźbą śmierci, aby się rozeszli". To jest ten najsilniejszy, który teoretycznie może zabić wszystkich i nie omieszkał od razu ten argument niepodważalny wytoczyć.

Mamy więc wojnę totalną. Na wszystkich poziomach. Pomiędzy wszystkimi - od sług poprzez mieszczan po Księcia. Wojna określa ten świat, ustawia go, powoduje, że jest w nim jakieś życie. Inaczej sczezłby w sytości i lenistwie.
- Wojna jest higieną świata - mówi Marinetti, Jezus Chrystus, Tybalt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz